Obejrzałam przed chwilą film.. i niedokońca wiem o co tutaj tak na prawde chodziło. Moze mi to ktos wyjasnic?
odstawcie narkotyki,film był prosty jak konstrukcja cepa, nie wiem jak można było w nim czegoś nie zrozumieć;P
no to ciesz sie ze nie jesteś cepem :)
co do tematu to nie zrozumiałam...sama nie wiem. Film był jakis dziwny, monotonny... Po co im był ten cały dowód, dlaczego jego córka sie tak dziwnie zachowywała. Najpierw twierdziła ze to ona napisała dowód a potem że juz sama nie wie. Dlaczego jej ojciec tak sie cieszył myslac ze stworzyl dowód a gdy ona go czytała było tam coś tylko o tym jaka jest pogoda. I to w koncu ona go napisała?
Oj, oj.
1. Po co im był ten dowód? Ano, nie jestem matematykiem, ale wywnioskowałem, że było to coś związanego z liczbami pierwszymi. Nie wiem - może odkryli większą liczbę pierwszą, niż ta co istniała? O to trzeba by było spytać się znawcę, ale to nie jest przecież istotne,
2. Ona postąpiła honorowo. Kiedy wszyscy obrócili się przeciwko niej po prostu wyparła się tego. Tak jak czasem strzelają focha dzieci, tak i postąpiła ona. Nikt nie chciał uwierzyć, że to ona napisała, więc powiedziała "okej, skoro tak sądzicie, to znaczy, że to nie ja".
3. Cieszył się, bo myślał, że stworzył coś przełomowego, że jest geniuszem. Okazało się, że jest wariatem. Myślał, że tworzy dzieło, a tak naprawdę powpisywał głupoty.
4. Tak, ona napisała ten dowód.
Już rozumiem ;) tak więc dziekuje za odpowiedz.
Tak czy inaczej - film jakos mnie nie urzekł ;)
pozdrawiam
Po co ten dowód? W matematyce jest nadal wiele twierdzeń, które istnieją, bo nikt nie znalazł dla nich zaprzeczenia. Ale nie ma też na nie dowodu. Widocznie tak było z tym nad którego dowodem pracowała główna bohaterka i jej ojciec. To trochę pokręcone, ale taka jest matematyka. Ja jestem z nią trochę związana, więc film w miarę mnie zaciekawił.
AutorAutor stwierdził ze to nijaki film, ogólny. Dla mnie to film o walce geniuszu jaki jest czasem ukryty w nas samych... z nami samymi. Czasem on tam jest , ale tak wiele rzeczy go zagłusza, rozprasza nas, choćby presja, że nie dorówna się ojcu, to że trzeba się nim opiekować... Ten film to nie pogarda dla nauki. Jest ona tam pokazana jako ciężka praca, nad kartką z ołówkiem w ręce. Bo tak często pracują matematycy. Ktoś powie,że to nie praca, że to żaden wysiłek. Spróbujcie więc zrozumieć dowody matematyczne... a teraz spróbujcie jakiś stworzyć. To praca (jak powiedział jeden z moich wykładowców ) najbardziej zbliżona pracy kompozytora. Dowód, jak muzyka jest w Twojej głowie, musisz go tylko znaleźć i zapisać. Taka jest moja, laicka opinia.
Zgadzam się w zupełności kejt34. Dziewczyna nie mogła się zdecydować, czy przyznać się do największego prawdopodobnie osiągnięcia swojego życia, czy odbudować wizerunek jej ojca- geniusza, aby ludzie pamiętali go jako wielkiego matematyka, nie szaleńca.
Widziałam wiele głębszych filmów, ale i w tym potrafię znaleźć coś wartościowego, pozdrawiam
A, zachowywała się tak dziwnie, bo po ojcu odziedziczyła nie tylko mózg matematyka, ale także - jak słusznie zauważyła Claire - niestabilność psychiczną.
Tak samo myślałam!!!:DDD
Mnie osobiście dobiła ta scena,kiedy Jej ojciec był taki szczęśliwy,bo pracował tak długo i chciał żeby jego córka przeczytała pierwsza te jego "dzieło",ale okazało się ,że napisał tam różne oczywiste rzeczy i głupoty.To było smutne;////
O co chodzi?
O nic nie chodzi.
To film o matematyce bez matematyki. O geniuszu bez geniuszu. Film na tak dużym poziomie ogólności, że nie wolno go nazywać filmem dobrym, lecz po prostu złym.
To film z pogardy dla nauki, której w filmie właściwie nie ma.
Ale obrońcy będą mówić to jest kino o ludziach, o uczuciach, o miłości...
To jest kino środowe TVP.
Mierne kino z wielkimi aktorami i zdolnym reżyserem.
dla mnie niezle kino ode mnie 8/10 ,no tak AutorAutor to by stworzyłby oczywiscie wielkie dzieło ,porażające nas maluczkich ludzi swoją głebią ,fakt nie kazdemu sie podoba ,kwestia gustu ale okresleniem mierne kino przesadziles dosc ostro ,
Ps za to dla ciebie arcydzieło to Krzyk 10/10 oO
"KRZYK" Skolimowskiego, a nie Cravena.
I tak uważam, że to jest mierne kino, kino ignorancji. Nie można kręcić filmu o matematyce nie mając o niej bladego pojęcia. ja nie muszę się na niej znać. Autor filmu (scenarzysta i reżyser) tak.
Nie wydaje mi się bym zbyt wiele wymagał.
Zresztą czy można zbyt wiele wymagać?